Nie ma kto zbierać owoców. „Chcą zarabiać 500 zł, a ich wydajność jest bardzo słaba"
Niepokojące informacje napływają z agencji pracy sezonowej. Pracodawcy zgodnie przyznają, że w tym sezonie brakuje rąk do pracy przy zbieraniu owoców. Według nich, jeżeli ktoś się znajdzie, za dzień swojej pracy ma żądać nawet 500 zł. Czy ta sytuacja wpłynie na rynek i ceny owoców?
Brak chętnych do pracy
Praca sezonowa przy zbieraniu owoców od lat przyciągała ludzi zarówno z Polski, jak i z zagranicy. Wszystko wskazuje jednak, że ten trend może zmienić się nawet w tym roku. Jak podaje portal WP Finanse, w 2024 r. złożono ponad 57 tys. wniosków o pozwolenie na pracę sezonową, ale pozytywnie rozpatrzono niecałe 16 tys. W głównej mierze pozwolenia otrzymali obywatele Ukrainy. Obecnie zauważa się obniżenie zainteresowania pracą w rolnictwie.
Szczególnie widoczny jest spadek zainteresowania ze strony obywateli Ukrainy, którzy jeszcze kilka lat temu stanowili znaczną część zatrudnionych w tym sektorze. Obecnie częściej wybierają oni oferty pracy w innych branżach lub w krajach, które oferują lepsze warunki pracy i wyższe zarobki – mówił w wywiadzie dla Wirtualnej Polski Alex Kartsel, wiceprezes agencji pracy EWL Group.
Podobne obserwacje ma również Cezary Sygocki, który ma uprawy owoców oraz jest właścicielem agencji pracy CZARSTON.
Myślę, że w tym roku zabraknie pracowników, jeżeli przymrozki nie przerzedzą naszych upraw. Nasadzenia są dwukrotnie większe, a pracowników ubyło trzykrotnie. Przed 2022 r. zatrudniałem w tym okresie 320 osób, a obecnie mam niewiele ponad 100 – wyjaśniał Sygocki.

Uprawy bez pracowników
Za taki stan rzeczy odpowiada kilka czynników. Jednym z nich są trudne i wymagające warunki pracy, o których wspominał wiceprezes Kartsel. Wszystko wskazuje też, że za spadkiem chętnych do pracy stoi wojna w Ukrainie. Mężczyźni są zobowiązani do służby w wojsku, więc ich wyjazd za granicę jest praktycznie niemożliwy. Prezes Sygocki zaznacza, że kiedy uda się zatrudnić do pracy mężczyzn z Ukrainy, mają od 15 do 18 lat lub skończyli 60 rok życia. Nie są to pracownicy w sile wieku, a w dodatku nie są aż tak wydajni.
Dalsza część tekstu pod filmem.
Z tych powodów zdecydowano, aby zatrudniać także pracowników z innych krajów. Zdarza się, że pochodzą z Gruzji, Kazachstanu, a nawet z Kolumbii i Nepalu. Pochodzą z krajów, gdzie rolnictwo stanowi ważny sektor gospodarki, więc mają doświadczenie, które mogą wykorzystać w pracy przy polskich uprawach.

500 zł za zbieranie owoców
Motywacją pracowników sezonowych są głównie pieniądze. To z tego powodu są w stanie opuścić swoje stałe miejsce zamieszkania i przez cały letni sezon pracować przy uprawach. Ten rodzaj pracy nie należy do najłatwiejszych, więc chcą być odpowiednio wynagradzani.
Są coraz bardziej roszczeniowi. Chcą zarabiać 500 zł, a ich wydajność jest bardzo słaba – mówił o pracownikach Sygocki, który prowadzi agencję CZARSTON w województwie Mazowieckim.
Warto przypomnieć, że najniższe wynagrodzenie w 2025 roku wynosi 4666 zł brutto, a stawka godzinowa 30,50 zł. Dniówka w wysokości 500 zł jest więc zbyt wysoka dla pracodawców, których nie stać, aby tyle pracownikom płacić. Co ciekawe, sezonowym pracownikom zapewnia się również wyżywienie, zakwaterowanie, a jeżeli jest taka potrzeba to również transport.

Polskie uprawy zagrożone
Cezary Sygocki uważa także, że sytuacja jest poważna i powinno się nią zająć państwo. Właściciel agencji twierdzi, że rolnikom utrudnia się zatrudnianie pracowników z zagranicy.
W ministerstwach brakuje kompetentnych osób, żeby zająć się tym problemem, a w urzędach pracy podkłada się nam nogi, jak chcemy legalnie zatrudnić pracownika – mówił dziennikarzom Wirtualnej Polski.
Ponadto w jego opinii brak podjęcia działań w tej sprawie może zakończyć się tym, że w Polsce znikną uprawy owoców. Rolnicy nie są w stanie zrobić wszystkiego sami, a na wymagających pracowników ich nie stać. Sygocki wskazuje także na inny i powszechny problem, nad którym nikt dotychczas się nie pochylił.
Teraz nikt tego nie weryfikuje i wielu pracowników ucieka do innych państw. Mnóstwo osób figuruje tylko w dokumentach, ale tak naprawdę ich tu nie ma. Potrzebna jest kontrola wydawanych zezwoleń na pracę sezonową. Rolnicy płacą za to 100 zł, a potem nie widzą tych pracowników na oczy, niektórzy znikają po jednym dniu. Jest bardzo źle i to musi się zmienić, ale nikt nie pyta osób z tych doświadczeniem, jak tak naprawdę wygląda sytuacja. Jeśli nic się nie zmieni, to po zakończeniu wojny nie będziemy konkurencyjni i zaleją nas produkty ze wschodu – z niepokojem stwierdził właściciel agencji.
Niedawno informowaliśmy o zatrzymaniu na granicy transportu z żywnością. Przekazywaliśmy również informacje o wycofaniu produktów ze sklepu Dino.
